Motywacja to siła pobudzająca nas do działania i pozwalająca w tym działaniu wytrwać. Aby zabrać się za jakąkolwiek czynność i doprowadzić ją do końca potrzebujemy motywacji. To jak paliwo w samochodzie – bez niego ani rusz.
Do niektórych czynności zabieramy się z ochotą, a ich wykonywanie sprawia nam przyjemność (w takich sytuacjach mamy do czynienia z motywacją wewnętrzną). Lecz są również sprawy i zajęcia, za które z własnej woli raczej byśmy się nie zabrali. Co motywuje nas w takich przypadkach?
Kij i marchewka
Pojęcie motywacji zewnętrznej odnosi się do sytuacji, gdy źródło siły popychającej nas do działania pochodzi z zewnątrz. Przykładem mogą tu być oceny w szkole, wynagrodzenie w pracy, ale także nagrody w konkursach, sława, uznanie, medale, odznaczenia, ilość "lajków" na Facebooku… Praktycznie za każdym razem gdy robimy coś zastanawiając się jednocześnie co będziemy z tego mieć – kierujemy się motywacją zewnętrzną.
Jednak nie tylko nadzieja na zysk jest zewnętrznym motywatorem. Równie dobrze może zmotywować nas do działania wizja przykrych konsekwencji i chęć ich uniknięcia. Jeśli więc widząc fotoradar zwalniasz, bo nie chcesz dostać mandatu, czy sprzątasz po sobie naczynia ze stołu chcąc w ten sposób uniknąć gderania ze strony partnera – kierujesz się motywacją zewnętrzną.
Motywacja zewnętrzna opiera się na dążeniu do uzyskania czegoś, co sprawia nam przyjemność bądź na unikaniu czegoś nieprzyjemnego. Ten rodzaj motywacji jest nierozerwalnie związany z pojęciami nagrody i kary i dotyczy wszelkich sytuacji, gdzie mamy do czynienia z tymi pojęciami:
- na motywacji zewnętrznej bazuje zarówno system ocen w szkole, kodeks karny, jak i katolicka wizja nieba i piekła,
- wszelkie kampanie społeczne pokazujące negatywne skutki pewnych działań i mające na celu zniechęcanie nas do nich ("palenie zabija", kampania pokazująca skutki nadmiernej prędkości na drogach bądź konsekwencje niezapinania pasów itp.),
- programy lojalnościowe polegające na zbieraniu punktów,
- "szlabany" dawane dzieciom przez rodziców lub ich ekwiwalent u dorosłych, czyli "ciche dni" w związkach.
To tylko kilka przykładów z codziennego życia. Gdzie nie spojrzysz, wszędzie zewnętrzna motywacja…
Co się sprawdza?
W większości przypadków lepsze efekty uzyskamy kierując się motywacją wewnętrzną – łatwiej wtedy zarówno o nasze zaangażowanie, jak i odczuwanie satysfakcji. W przypadku motywacji wewnętrznej po prostu nam się chce. Jest tu jednak pewne "ale": niekiedy dłuuugo można siedzieć i czekać aż się zachce. Dlatego dobrze sprawdza się używanie motywacji zewnętrznej jako "startera" – zamiast czekać aż Ci się zachce po prostu zmuś się i zacznij robić daną czynność. Daj sobie pięć minut. Zwykle po takim czasie pojawia się już zaangażowanie i wewnętrzna motywacja do jej kontynuowania. A jeśli się nie pojawia, a nie możesz sobie po prostu odpuścić – wyznacz sobie nagrodę za zrobienie rzeczy, do której próbujesz się zmotywować. Niech to będzie coś przyjemnego, co będzie stanowić ukoronowanie Twoich wysiłków. Pamiętaj też o tych wszystkich sposobach zwiększania motywacji wewnętrznej, o których pisałem poprzednio!
Na dziś tyle. W kolejnym poście napiszę o kilku typowych błędach, jakie ludzie popełniają motywując bliskich i sposobach, które się sprawdzają.
Motywacja zewnętrzna jak i wewnętrzna powinny działać w synergii
Katolicka wizja nieba i piekła bazuje na motywacji wewnętrznej. Ludzie idą do piekła, bo chcą tam iść. Dokładnie tak samo, jak dokonują wyborów na Ziemi – chcą coś ukraść, zabić, oszukać itp. W Biblii mamy obraz tego w osobie dobrego łotra – już na samym końcu, po życiu pełnym nieprawości wisząc na krzyżu wyraził wolę zbawienia – i został zbawiony.
Wizja nieba i piekła jako motywacja zewnętrzna to zniekształcenie myślenia stworzone przez ludzi uprzedzonych do wiary katolickiej. I przez stare babki które nie rozumieją czym jest wiara katolicka, bo całe życie się modliły po łacinie a same były też wychowywane przez bicie rózgą. I pewnie przez wiele innych osób.
Jest to wiedza ogólnodostępna, polecam autorowi Katechizm Kościoła Katolickiego.
Poza tym blog jest bardzo ciekawy. Cieszę się że mam możliwość się dokształcić.
Ludzie dokonują wyborów kierując się motywacją wewnętrzną, zewnętrzną lub ważąc przeciwstawne motywacje. To tak jak z fotoradarem. To ja decyduję jak szybko będę jechać. Czy obecność fotoradaru ma na mnie wpływ? Jeśli wybieram się jechać przepisowo bo tak lubię, wtedy fotoradar nie robi mi różnicy. Jeśli czuję pokusę by „przycisnąć”, ale rezygnuję z tego widząc fotoradar, wtedy jego obecność jest źródłem motywacji zewnętrznej. Tak samo dla wielu osób wychowanych w wierze katolickiej będzie działać idea piekła. Dla starych babek modlących się po łacinie, dla ośmiolatków przygotowujących się do pierwszej spowiedzi, dla całej gamy innych osób.
Jako instytucja ustawiająca fotoradary mogę mieć intencję, że będą one źródłem motywacji wewnętrznej dla osób kierujących pojazdami. Ale to nie moje intencje decydują o tym, jak odbiorą je te osoby. O tym zadecyduje ich indywidualne postrzeganie świata, temperament, bieżąca sytuacja życiowa i wiele innych rzeczy.