Sezon o emocjach już prawie skończony. Pozostał jeszcze tylko ten jeden, ostatni odcinek. A w nim najpierw zbiorę w całość i krótko opowiem o tym, co działo się w poszczególnych odcinkach. Ale to nie wszystko. Przygotowanie tego sezonu było dla mnie (i nie tylko dla mnie) największym wyzwaniem z dotychczasowych czterech. Czemu? To już sprawdź samodzielnie, słuchając go.
Poniżej zamieszczam listę poszczególnych odcinków tego sezonu z krótką informacją co w nich znajdziesz:
Dzikość serca 40 plus – jak emocje mają się do tak zwanego rozumu i o co chodzi z intuicją.
Historia pełna emocji – jak tworzy się, a następnie jak na nas wpływa nasza emocjonalna historia.
Złość, strach i bunt dwulatków – o emocjach, które dodają nam energii: złości i strachu. Oraz o tym, jak kształtuje się i rozwija nasze poczucie autonomii.
Smutna sprawa – o smutku, czyli emocji kradnącej energię, ale również mającej prospołeczne działanie.
Wstręt a sprawa polska – o wstręcie, który okazuje się być typowo ludzką emocją. I działać nie tylko w stosunku do tego, co fizyczne, ale również do idei i postaw.
Raport komisji do spraw traum – kiedy mamy do czynienia z doświadczeniem traumatycznym. Jak traumy wiążą się z pamięcią, emocjami. Oraz jak sobie pomóc mając za sobą takie doświadczenie.
Przepięcie w czułej sieci – o stresie, trosce i relacjach. Choć miało być tylko o odłączaniu się od emocji.
W tym odcinku postawiłem sobie za cel opowiedzieć czym jest zdrowe podejście do emocji. I jak to z celami czasem bywa łatwiej je sobie postawić, niż potem zrealizować. No bo jak coś działa dobrze, to działa. Nie trzeba się nad tym zastanawiać. I wtedy wpadł mi do głowy pewien prosty pomysł. Opowiem o tym jak wychować zdrowe emocjonalnie dziecko. Wyjdzie na to samo, a będzie dużo prostsze do opisania.
Zatem jak to zrobić? Moim zdaniem kluczem do tego są trzy kwestie:
nazwać emocję, którą właśnie przeżywa,
uprawomocnić ją, czyli powiedzieć że ta emocja jest okej i że można to czuć,
i ostatnie – najszersze – umieścić ją w kontekście. Bo dzięki temu łatwiej będzie zrozumieć jej przyczyny. Ale też łatwiej będzie wybrać takie zachowanie, które też będzie zdrowe i adekwatne.
Brzmi całkiem prosto. Ale jak wejdziemy w niuanse, staje się nieco bardziej złożone. Ale to sprawdź już słuchając odcinka.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat Wewnętrznego Dziecka i innych aspektów naszego Ja, sprawdź tekst o tym, czym są tryby schematów. Możesz też wrócić do trzeciego sezonu LTM. Praktycznie cała jego treść jest rozszerzeniem tego, o czym opowiadam w tym odcinku. W końcu to był sezon o budowaniu i wspieraniu swojej zdrowej części. A to właśnie ona robi te wszystkie kroki.
Nasz mózg to sieć. I nasze relacje to sieć. Pierwsza składa się głównie z komórek nerwowych i połączeń między nimi. Druga – z konkretnych osób i połączeń między nimi. I to, co dzieje się w jednej sieci, od razu przekłada się na to, co dzieje się w tej drugiej. Bardzo dobrym przykładem na to są emocje. Potrafimy się nimi dzielić i zarażać. Ale też potrafimy mocno przeżywać to, co dzieje się w relacjach. Nasz stan emocjonalny przekłada się na relacje. Nasze relacje przekładają się na nasz stan emocjonalny.
I tu wkraczamy w moją schematową domenę. Nasz sposób funkcjonowania w relacjach oraz zdolność do radzenia sobie z różnymi „przepięciami”, czyli potencjalnie trudnymi sytuacjami, nie bierze się z powietrza. Uczymy się tego przez całe życie, ale kluczowe są najwcześniejsze lata. To wtedy w naszym mózgu tworzą się zręby funkcjonowania w relacjach. Uczymy się pewnego bazowego sposobu przeżywania innych – jako źródła ukojenia bądź też jako źródła frustracji. Na tym najbardziej podstawowym, biochemicznym poziomie, ludzie stają się dla nas źródłem oksytocyny bądź kortyzolu. Oksytocyna to więź i bliskość. Kortyzol to stres i napięcie.
I tu się zatrzymam, bo inaczej opiszę cały odcinek. A jest on przecież po to, żeby go posłuchać. I do tego zapraszam.
O wspominanych przeze mnie w odcinku trybach radzenia sobie możesz więcej poczytać tutaj:
W obu tych tekstach znajdziesz nie tylko opisy działania obu tych trybów, ale też więcej informacji na temat stojących za nimi historii oraz powiązanych z nimi schematów.
Tematem odcinka jest trauma, czyli skrajnie przykre przeżycie, po którym trudno wrócić do równowagi. Temat, który dobrze znam, bo zajmowałem się nim latami. I przez to też temat, o którym trudno mi się mówi, bo za wiele rzeczy przypomina się po drodze. Ale tak to już jest z traumą. Jak masz ją w swojej historii, to jeszcze na długo będziesz czuć rozchodzące się od niej emocjonalne fale.
Kiedy zaczynałem swoją terapeutyczną ścieżkę mało jeszcze było w Internecie ogólnodostępnej wiedzy o traumie. Teraz mamy mnóstwo przydatnych źródeł i podręczników. Dlatego, żeby nie bić piany powtarzając rzeczy łatwe do znalezienia gdzie indziej, skupiłem się tu tylko na trzech kwestiach. Przede wszystkim chciałem pokazać jak subiektywne jest to doświadczenie. A potem skupić się na tym, jak działa nasza pamięć. To w moim poczuciu bardzo ważne, ponieważ jak to złapiesz, wtedy łatwo jest zrozumieć co się po traumie dzieje w głowie i w ciele. A trzecia rzecz to tak zwane okno terapeutyczne, czyli umiejętność utrzymania emocji na takim poziomie, który pozwoli zrobić porządek w pamięci i wrócić do równowagi.
Jakże miłe byłoby życie w bezpiecznym świecie, pełnym przyjemnych smaków i zapachów! Ten, w którym żyjemy, taki jednak nie jest. Dlatego ewolucja wyposażyła nas we wstręt. Emocję służącą przede wszystkim temu, żeby się nie zatruć. I tu zaczyna się cała zabawa. Bo jak wgłębić się w szczegóły, to okazuje się że wstręt to wirtualna nakładka na obrzydzenie.
O co w tym chodzi? Obrzydzenie to pierwotna emocja, którą przeżywamy podobnie jak inne ssaki. Gdy do nozdrzy dociera jakaś straszna woń, lub – co gorsza – czujesz podły smak w ustach, wtedy pojawia się obrzydzenie. Marszczysz nos, podnosi ci się górna warga, wysuwa język. Przekaz jest prosty: masz kontakt z czymś toksycznym! Pozbądź się tego z ust! Uciekaj z miejsca skażenia! I dzięki temu ludzie pierwotni nie zjadali zgniłego mięsa oraz stronili od bagien i wulkanów, gdzie czuć było siarkowodór i inne równie (nie)atrakcyjne wonie.
Ale nasza ludzka ewolucja poszła krok dalej. Wydaje się, że jesteśmy jedynym gatunkiem, który potrafi wygenerować reakcję obrzydzenia za pomocą wyobraźni. I to jest właśnie wstręt. Wspaniałość i wyjątkowość naszego gatunku przejawia się między innymi w tym, że potrafimy sobie coś obrzydzić nie mając z tym nawet kontaktu. Efekt? Łatwiej przetrwać i powielić geny. Ale łatwiej też bać się obcych. Albo czuć do nich nienawiść. Nie dlatego, że są obcy. Ale dlatego, że jako gatunek mamy też zdolność do przeżywania wstrętu wobec postaw i ideologii.