„Rozbroić narcyza” to książka adresowana do osób uwikłanych w relację z kimś zapatrzonym w siebie. Choć merytorycznie świetna, to jednak wzbudziła we mnie mieszane uczucia.
Zacznijmy od autorki
Wendy Behary to znana postać w świecie terapii schematu. Jest terapeutką z ponad dwudziestoletnim stażem, prowadzi też szkolenia oraz superwizuje pracę innych terapeutów. W swojej praktyce wyspecjalizowała się w pracy z osobami z narcystycznym zaburzeniem osobowości oraz z partnerami takich osób. Jak sama pisze („Rozbroić narcyza”, str. 22):
Moje zainteresowanie narcyzmem zrodziło się z niezapomnianych doświadczeń niektórych bardzo trudnych przypadków, z którymi się zetknęłam we wczesnych latach swojej pracy psychoterapeutycznej.
O tak, spotkania z osobami z narcystycznym zaburzeniem osobowości mogą na długo utkwić w pamięci…
Dla kogo jest ta książka?
„Rozbroić narcyza” została pomyślana jako przewodnik po narcyzmie i zarazem instrukcja do zbudowania zdrowej relacji z kimś bliskim, kto wykazuje narcystyczne cechy czy wręcz spełnia kryteria tego zaburzenia. Każdy, kto jest w takiej relacji, znajdzie tu przydatne dla siebie informacje. Również osoby, które podejrzewają u siebie narcyzm bądź dostają takie sygnały z otoczenia, znajdą tu sporo cennej wiedzy pozwalającej lepiej zorientować się we własnym wewnętrznym świecie.
Co znajdziesz w środku?
Budując rozumienie problemu autorka zapoznaje czytelnika najpierw z podstawową wiedzą o tym, czym jest narcyzm, jak rozpoznać jego objawy oraz jak u ludzi rozwija się to zaburzenie osobowości (rozdział 1). Dalej przechodzi do bogatego świata terapii schematu (rozdział 2), z którego dowiemy się czym są wczesne nieprzystosowawcze schematy, które z nich najczęściej występują u osób z narcystycznym zaburzeniem osobowości oraz jakie schematy narcystyczne osoby uruchamiają u innych ludzi. Opisuje też proces powstawania schematów oraz typowe sposoby radzenia sobie z nimi.
Po wyposażeniu czytelnika w niezbędną wiedzę autorka przedstawia narzędzia do samoobserwacji. Poświęca im dwa kolejne rozdziały (3 i 4) pisząc o tym, jak rozpoznać własne schematy oraz jak dzięki tak zwanym kierowanym wyobrażeniom odkryć ich źródła z własnej przeszłości. Następnie przygotowuje czytelnika do konfrontacji pokazując jak dzięki uważności zmniejszyć intensywność emocji płynących ze schematów (rozdział 5).
Dwa ostatnie rozdziały książki (6 i 7) poświęcone są komunikacji z narcystycznym partnerem. Autorka pokazuje zasadność i sposób posługiwania się empatyczną konfrontacją (czyli komunikowaniem trudnych i bolesnych rzeczy w nieraniący, nacechowany zrozumieniem sposób), oraz podkreśla rolę modelowania właściwych zachowań w relacji. Pisze też o dźwigni zmiany, która jest bardzo ważnym elementem w budowaniu motywacji do naprawy relacji.
Skąd mieszane uczucia?
O ile treść książki jest spójna i merytorycznie bardzo mocna, o tyle momentami ciężko mi się ją czytało ze względu na język. Staram się walczyć z etykietowaniem kiedy tylko mogę (uważny czytelnik tego tekstu mógł zwrócić uwagę, że z uporem maniaka piszę „narcystyczne osoby”, „osoba z narcystycznym zaburzeniem osobowości” itp. zamiast po prostu „narcyz”) i dlatego raziło mnie używanie przez autorkę określeń typu „bufon” czy „Pani Wszystkowiedząca-Nieomylna”. Ponadto książka jest napisana w pewien charakterystyczny „poradnikowy” sposób (skracanie dystansu z czytelnikiem, zwracanie się do niego, a właściwie do niej, w drugiej osobie – „teraz, kiedy już wiesz…”). Nie zaliczam się do zwolenników tego stylu.
Podsumowanie
„Rozbroić narcyza” to bardzo mocna i spójna merytorycznie książka będąca wartościowym przewodnikiem dla osób uwikłanych w relacje z kimś bliskim, kto wykazuje cechy narcyzmu. Mimo drażniącego momentami języka stanowi dobry punkt wyjścia do zbudowania zdrowej relacji z taką osobą bądź zakończenia jej, jeśli po drugiej stronie brak jest chęci zmiany.
Wendy T. Behary, „Rozbroić narcyza. Jak żyć z osobą zapatrzoną w siebie”. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Sopot 2016.
Zastanawiam się czy jest sens walczyć o związek z narcyzem. Czy warto w niego wchodzić? Moje doświadczenie mimo sporej świadomości przyniosło więcej kosztów niż korzyści z takiej relacji.
Dobre pytanie, choć trudno znaleźć na nie prostą odpowiedź. W gabinecie często stykam się z cierpieniem czy frustracją osób uwikłanych w relację z narcystycznym partnerem, co pozwala mi też lepiej poznać i zrozumieć dylematy takich osób. Z takich doświadczeń wyłania mi się pewien obraz: narcyzm to zespół cech, sposobu przeżywania i rozumienia świata oraz zachowań. Oprócz narcystycznej części swej osobowości taki człowiek może też mieć jakąś zdrową część, w której jest empatia, zrozumienie dla drugiej osoby i chęć stworzenia bliskiej relacji. Im więcej zdrowej części, tym łatwiej będzie przebić się przez narcyzm i zbudować zdrowy związek. Im ta zdrowa część mniejsza, tym więcej kosztów i wysiłku będzie wymagało dotarcie do niej. Dlatego jeśli już na początku relacji widać, że mamy do czynienia z narcyzem, wtedy byłbym ostrożny z robieniem sobie nadziei i raczej poszukałbym kogoś zdrowszego. Jeśli natomiast będąc już zaangażowanym w związek odkrywam narcyza w moim partnerze, wtedy warto zaangażować się w próby uzdrowienia relacji. Jak pisze Wendy Behary: albo się uda, albo można z czystym sumieniem wycofać się z takiej relacji w poczuciu, że przynajmniej próbowałem.
Czy realne jest w ogóle oczekiwanie, że osoba narcystyczna (trzymam się poprawnej nomenklatury ? wejdzie w taki kontakt i dopuści do siebie usłyszenie drugiej strony i nie odbierze mówienia o potrzebach partnera jako ataku? Czy to ma szansę się udać, że prosta prośba: potrzebuję twojej uwagi, zaciekawienia mną, słyszenia mnie, posłuchania mnie .. na takim zwykłym ludzkim poziomie – że nie będzie zawsze odbierana jako fanaberia „że o co ci chodzi, przecież rozmawiamy, słyszę że do mnie mówisz”
Czy to w ogóle jest realne, żeby taki człowiek to usłyszał i chciał na to odpowiedzieć?
Witaj Natalio. Spójrzmy na Twoje pytanie inaczej: czy można nauczyć empatii kogoś, kto nie widzi potrzeby nauczenia się jej? Teraz łatwiej znaleźć odpowiedź: tak, jeśli uda nam się sprawić, że ta osoba zacznie widzieć taką potrzebę. Wendy Behary nazywa to „dźwignią zmiany”. Taką dźwignią może być coś, na czym zależy narcystycznej osobie, a co może stracić, jeśli nie zacznie zachowywać się w bardziej empatyczny sposób. To może być groźba rozstania, zerwania kontaktu z dziećmi, zagrożenie sprawą o mobbing, jeśli sytuacja dotyczy miejsca pracy itp.
Z doświadczenia wiem, że zmiana jest możliwa, choć cholernie trudna.
Przemek, dziękuję za odzew. Lektura książki jeszcze przede mną, ale z Twojej odpowiedzi rozumiem, że dźwignia zmiany ma być „groźbą” utraty czegoś? Tak po ludzku _po prośbie_ w rozmowie .. nie da się?
Skoro rozmawiamy o tym, to domyślam się, że pewnie już próbowałaś po prośbie i się nie dało… Jeśli druga strona nie czuje empatii, to prośbą niewiele wskórasz. Wtedy potrzebne są sankcje. Jeśli przekraczasz prędkość na drodze i zatrzyma Cię policja – dostajesz mandat i punkty karne. Jeśli nazbierasz za dużo punktów – tracisz prawo jazdy. W relacjach możesz zrobić tak samo:
* najpierw poprosić
* jeśli druga strona się nie stosuje – zapowiedzieć sankcje
* jeśli nadal się nie stosuje – wprowadzić sankcje.
Tylko tak to może zadziałać. Sankcje mają być odczuwalne i nieuniknione. Jeśli na przykład drugą stroną jest narcystyczny rodzic, który „przegina pałę” przy świątecznym stole sankcją może być groźba opuszczenia wigilii. Jeśli jest to narcystyczny partner, sankcje mogą być różne, z rozstaniem włącznie. Zdaję sobie sprawę, że to brzmi brutalnie. Ale też wiem, że jeśli prośba nie działa, to masz do wyboru dwie drogi: wciąż znosić frustrację albo użyć broni większego kalibru.
Dzięki .. przeczytałam od razu, ale trawię to, co napisałeś plasterkami 😉
Serdeczności, zwłaszcza, że to Święta juz jutro !
W moim przypadku takie sankcje i postawienie ultimatum spowodowalo przemoc fixyczna i słowną także proszę byc bardzo ostrożnym w postępowaniu z takimi osobami, po zakończeniu związku mecze sie z zespolem stresu pourazowego.
Dzień dobry Pani Anno, dziękuję za komentarz i podzielenie się swoim doświadczeniem. Bardzo mi przykro, że tak to się potoczyło i tym bardziej cieszę się, że ma Pani ten związek już za sobą. Osobom narcystycznym zdarza się czasem uciekać się do przemocy w różnych formach – ekonomicznej, słownej, czasem fizycznej. Im mniej empatii, tym łatwiej przekroczyć tę granicę. A deficyt empatii jest niestety cechą charakterystyczną narcyzów.
Pozdrawiam serdecznie,
Przemek Mućko
Uśmiechnęłam się, czytając o tych „brutalnych” sankcjach, choć był to uśmiech przez łzy. Mój narcystyczny, a niewykluczone, że również psycho-, socjopatyczny, ojciec wielokrotnie sam kazał mnie, pozostałym dzieciom, żonie spier****ć, czy to od świątecznego stołu, czy w innych okolicznościach. Dodam, że nie jest lumpem, lecz człowiekiem wykształconym i obytym (w swoim mniemaniu jednostką wybitną, wielu talentów, wręcz geniuszem – o czym mówi wprost). Jakie sankcje można zastosować wobec takiego narcyza? Dwoje z trojga jego „ukochanych” dzieci od lat nie utrzymuje z nim kontaktu. Umiera na raka, jesteśmy przy nim tylko ja i żona (trzecia), obie zmaltretowane psychicznie do granic możliwości, i stado latających małp, czyli znajomych, których skutecznie zmanipulował. Wkrótce jego stan fizyczny będzie wymagał stałej opieki, a w obliczu rychłej śmierci (czyli utraty kontroli) potworności, jakie od lat nam funduje, uległy zwielokrotnieniu. Jak przetrwać, żeby w ostatnich tygodniach miał kto mu podać szklankę wody? Na hospicjum z pewnością się nie zgodzi.