Nasz mózg to sieć. I nasze relacje to sieć. Pierwsza składa się głównie z komórek nerwowych i połączeń między nimi. Druga – z konkretnych osób i połączeń między nimi. I to, co dzieje się w jednej sieci, od razu przekłada się na to, co dzieje się w tej drugiej. Bardzo dobrym przykładem na to są emocje. Potrafimy się nimi dzielić i zarażać. Ale też potrafimy mocno przeżywać to, co dzieje się w relacjach. Nasz stan emocjonalny przekłada się na relacje. Nasze relacje przekładają się na nasz stan emocjonalny.
I tu wkraczamy w moją schematową domenę. Nasz sposób funkcjonowania w relacjach oraz zdolność do radzenia sobie z różnymi „przepięciami”, czyli potencjalnie trudnymi sytuacjami, nie bierze się z powietrza. Uczymy się tego przez całe życie, ale kluczowe są najwcześniejsze lata. To wtedy w naszym mózgu tworzą się zręby funkcjonowania w relacjach. Uczymy się pewnego bazowego sposobu przeżywania innych – jako źródła ukojenia bądź też jako źródła frustracji. Na tym najbardziej podstawowym, biochemicznym poziomie, ludzie stają się dla nas źródłem oksytocyny bądź kortyzolu. Oksytocyna to więź i bliskość. Kortyzol to stres i napięcie.
I tu się zatrzymam, bo inaczej opiszę cały odcinek. A jest on przecież po to, żeby go posłuchać. I do tego zapraszam.
O wspominanych przeze mnie w odcinku trybach radzenia sobie możesz więcej poczytać tutaj:
W obu tych tekstach znajdziesz nie tylko opisy działania obu tych trybów, ale też więcej informacji na temat stojących za nimi historii oraz powiązanych z nimi schematów.
Szósty odcinek pierwszego sezonu jest o tym, co niezależnie od woli staje się czasem naszym udziałem. Życie przynosi ze sobą różne niespodzianki. Niektóre z nich potrafią mocno wytrącić nas z naszej kruchej, zdrowej równowagi. To sytuacje, które w psychologii określamy kryzysami psychicznymi. I choć słowo „kryzys” kojarzy nam się z czymś spektakularnym, to w praktyce są one stałym elementem życia.
Każdy taki kryzys ma dwie składowe. To problem do rozwiązania oraz emocje, które temu problemowi towarzyszą. I każde zdrowe rozwiązanie takiego kryzysu wymaga od nas dwóch rzeczy: zajęcia się problemem ORAZ emocjami.
Każdy kryzys jest równocześnie doświadczeniem, które stawia nas na rozdrożu. Pojawia się, ponieważ coś zburzyło naszą równowagę. Próbując do niej wrócić możemy pójść jedną z dwóch dróg. Pogłębić niezdrowe odruchy i wyjść z kryzysu „na kredyt” – zastosować takie sposoby na poradzenie sobie, które na bieżąco ugaszą pożar, ale za które przyjdzie zapłacić w przyszłości. Albo też pójść drogą rozwoju nowych kompetencji i sposobów radzenia sobie.
Jeśli masz ochotę pogłębić swoją wiedzę o życiowych niespodziankach i tym, jak przez nie przejść, to zachęcam do sprawdzenia dwóch książek:
„Supernormalsi” to opowieść o osobach, które wychowując się w różnych trudnych życiowych okolicznościach nauczyły się dobrze funkcjonować mimo przeciwności wkomponowanych w ich historię.
„Rezyliencja”, która traktuje o rozwoju umiejętności sprzyjających utrzymaniu psychicznej równowagi. Bo lepiej mieć takie umiejętności i ich nie użyć, niż potrzebować i nie mieć.
W poprzednim poście przedstawiłem proste ćwiczenie ułatwiające obserwację doświadczanego przez nas napięcia. Dziś zajmę się jednym z częstych źr&oacut...